poniedziałek, 3 marca 2014

Oto POWÓD, czyli przyczyna blogowania

Ach, tak na marginesie podkreślam: jest to tekst wypracowania (opowiadanie z wątkiem miłosnym) pisanego w noc przed oddaniem go do łapek nauczyciela. Jest krótki, niedopracowany, cóż, surowy. Życzę wytrwałości~


Śnieg sypie gęsto, zlepia się w locie, bezlitośnie padając na przechodniów. W oknach domów odbijają się wszechobecne światełka, sygnalizujące zbliżanie się świąt. Wytężmy wzrok- ciemny, skulony kształt przemierzający z pośpiechem ulice. W świetle ulicznych lamp postać przypomina niewielki cień, poruszając się w zawierusze. Przystaje, jakby się nad czymś wahała, po czym wślizguje się do ciemnego gmachu w głębi ulicy. Z poprzecieranej tabliczki przybitej obok porysowanych, dębowych drzwi możemy dowiedzieć się, że w budynku znajduje się liceum publiczne.


Postać bezszelestnie kieruje się w stronę kraty na końcu korytarza. Zdejmuje przemoczony kaptur- twarz chłopięca, wzrost dziecka. Spod nastroszonych, ciemnych włosów, wśród których błąkają się powoli roztapiające się płatki śniegu, wyglądają brązowe oczy. Wokół cisza, trwają lekcje. Nagle przerywa je dzwonek; jego ostry dźwięk bezlitośnie przedarł powietrze. Chłopak chwyta torbę i w mgnieniu oka wbiega na schody prowadzące do sal lekcyjnych. Zewsząd rozlegają się trzaski otwieranych drzwi i zgrzyt odsuwanych krzeseł; chwilę potem słychać wszechobecny gwar wylewającej się na korytarz młodzieży. Nasza postać ginie w tłumie, tylko kątem oka zauważamy znikający skrawek bluzy.

Lekcje chemii zawsze były dla niego katorgą. Dziś ponownie w dzienniku, pod imieniem Sebastian Wilczek, pojawiła się kolejna jedynka. Chłopak starał się nie patrzeć w stronę klasy, mógł jednak dostrzec lekko pogardliwe uśmiechy na twarzach pozostałych uczniów. Może to ich wzrok dekoncentrował chłopaka, może to surowy ton nauczyciela sprawiał, że nie mógł odpowiedzieć na ani jedno pytanie.

Zresztą Sebastian nie lubił nie tylko lekcji chemii. Cała szkoła była dla niego udręką- nie tylko ze względu na przedmioty, ale także na uczniów. Nie potrafił dogadywać się z rówieśnikami, żył w swoim własnym, wykreowanym świecie, większość czasu spędzając na bezmyślnym rysowaniu na ostatnich kartkach zeszytów. Dla znajomych był tylko obiektem do żartów- małomówny, uważany był za głupiego. Na początku było to dla niego trochę uciążliwe, potem jednak przestał zwracać na to uwagę.

Wracając do domu, cały czas spędzał na tworzeniu grafik. W internecie stawał się zupełnie inną osobą. Nadzwyczajna anonimowość sprawiał, że miał kontakty wszędzie. Znany tylko i wyłącznie pod pseudonimem "P" prowadził drugie życie, jako jeden z grafików cieszących się światową sławą.

Chłopak zgrał na pendrive'a  dotychczas zrobiony fragment swojej najnowszej pracy- projekt okładki do ostatniej książki Mastertona. Mimo późnej pory, postanowił dokończyć ją w pobliskiej kafejce internetowej; wieczorami zawsze zdobywał inspiracje. Rodzicami się nie przejmował- ojciec wyjechał, a matka zawsze po powrocie z biura zamykała się na cztery spusty  w swoim pokoju i starała się realizować swoje ambicje zostania pisarką. Chłopak praktycznie nie miał z nimi kontaktu, jednak nauczył się już, jak funkcjonować bez nikogo obok.

Narzucił na siebie płaszcz i wyszedł na zawieruchę. Gwałtowny podmuch wiatru wdusił w jego płuca pierwszy oddech ostrego powietrza. Przechodząc między ośnieżonymi drzewami parku, odruchowo przyspieszył kroku- w tym miejscu od małego miał wrażenie, że jest obserwowany. Już po chwili na końcu alejki zamajaczyło mu zbiorowisko kamienic, cienie ciemnych budowli wydłużały się w wątłym świetle ulicznych latarni.

Kafejka znajdowała się w piwnicy jednego z budynków. W środku panował przyjemny półmrok. Ścian prawie nie było widać zza regałów pełnych książek. Małe drewniane stoliczki wtulały się w kręgi puf i krzeseł. Chłopak pozdrowił ręką barmana, który siedział za ladą, monotonnie wycierając szklanki.* Ruszył w kierunku ściany, przy której ustawiono kilka komputerów stacjonarnych do dyspozycji klientów. Odpalił jeden z nich, podłączając jednocześnie pendrive'a. Zignorował szum otwieranych drzwi, kiedy kolejny klient wszedł do baru. Wybrał pliki i zabrał się do pracy, czując przypływ energii. Barman, nazywany przez znajomych Glue (wiązało się to z pewną sytuacją, która skończyła się tym, że po którymś z feralnych wieczorów zmuszony był do wyciągania ze swoich nie najkrótszych włosów tubki kleju) podszedł do niego, oparł o fotel i zaczął przyglądać się jego pracy.
- Yo Pe, jak leci? - mimo różnicy w wieku, nadzwyczaj dobrze się dogadywali ze względu na wspólne zainteresowania. Glue był jedyną osobą, która znała pseudonim grafika.
- Hi, kończę ostatniego Mastertona, reszta jak zwykle, w szkole żyć nie dają. Matka chyba znalazła ostatnio jakąś inspirację, ale wolę nie wnikać - powiedział, przenosząc wzrok na masywną postać za sobą. Glue spojrzał na niego ze współczuciem; każda "inspiracja" matki chłopaka kończyła się jej kilkudniową depresją.
- Norma - uśmiechnął się krzywo. - Zrobię ci jakąś herbatkę, na koszt baru.
- Sank you.

Sebastian podjął pracę. Nie dane było mu jednak długo cieszyć się spokojem, już po chwili poczuł czyjś wzrok na swoich plecach. Odwrócił się. tuż obok niego pojawiła się dziewczyna i przyglądała się jego pracy. Nawet nie zauważył, kiedy tu przyszła- musiała bezszelestnie znaleźć się obok, kiedy był zajęty grafiką.
- Yo - pozdrowiła go, trącając w ramię i szczerząc w uśmiechu zęby. Miała proste czarne włosy i szare, błyskające wesoło oczy. Z początku wydawało mu się, że nad nim stoi- dopiero po chwili zorientował się, że dziewczyna siedzi na krześle obok. Mimo tego spoglądał na niego z góry. Wiedział, że jest niski, ale nie spodziewał się, żeby dziewczyna byłą aż tyle wyższa od niego.
- Ekhm... Yo - lekko zakłopotany wyciągnął w jej stronę rękę, którą uchwyciła z rozmachem.
- Fantastyczna grafika. Mogę się przyjrzeć? - w osłupieniu odsunął się, aby mogła zbliżyć się do monitora. - Ooh, ekstra! - widział, jak błyszczały jej się oczy.
- Nic nadzwyczajnego. Spójrz - podjął pracę, co chwila słysząc za sobą ciche okrzyki zachwytu. Chwilę później podszedł Glue, niosąc dwa kubki parującej gorącej czekolady. Sebastian przerwał pracę i zwrócił się w kierunku dziewczyny.
- Sorki, zupełnie zapomniałam. Miło mi, Gacek- to moja ksywa - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się z zakłopotaniem. - Trochę interesuję się grafiką i rysunkiem, ale nigdy nie widziałam powstawanie tak fantastyczniej pracy. 
Chłopak upił trochę gorącego napoju, zastanawiając się nad odpowiedzią. gacek wydawała mu się przyjazna i otwarta. Po chwili rozmowy okazało się, że mają mnóstwo wspólnych zainteresowań- lubią czytać, rysować, spędzać czas na włóczeniu się po mieście, gdzie tylko ich oczy poniosą. Na początku to ona prowadziła rozmowę, potem jednak Pe otworzył się na tyle, aby powiedzieć dziewczynie o swoim drugim, internetowym życiu. Słuchała zdziwiona, bo wszystko, co mówił, wydawało jej się znajome- fora, na których się udzielała, strony, na których podziwiała prace innych i zamieszczała czasem swoje. Przypomniała sobie, że kiedyś nawet ze sobą pisali. Pamiętała stres, jaki towarzyszył jej podczas wysyłania pierwszej wiadomości na forum do tego znanego, a zarazem zupełnie anonimowego człowieka. Kiedy musiała wyjechać, ich kontakt się urwał, aby teraz powrócić, już nie w Internecie, ale w żywej rzeczywistości.

Sebastian powoli zaczynał odczuwać coraz większą sympatię do dziewczyny. Działało na to wiele czynników: poza faktem, że było mu bardzo łatwo się z nią dogadać, to Gacek zdawała się wcale nie rozmawiać z nim z powodu jego światowej graficznej sławy. Nie słyszał też w jej głosie ironii, jakże często towarzyszącej konwersacjom ze znajomymi, z którymi próbował nawiązać kontakt. Była tak zwyczajna i otwarta, że na rozmowie zeszła im cała noc.

Grube pokrywy śniegu zakrywały samochody stojące przy krawężniku. Mroźne słońce odbijało się w bieli, kłując przechodniów w oczy. Jest ranek, możemy poznać to po małym ruchu na ulicy. Już po chwili naszą uwagę przyciąga dwójka osób, przechadzająca się chodnikiem i obrzucająca się śniegowym puchem. Chłopak- niski, szczupły, strzepuje właśnie płatki z ciemnych włosów wysokiej dziewczyny śmiejącej się obok niego. Nie przejmują się zdziwionym wzrokiem pojedynczego przechodnia. Wyglądają na rodzeństwo; ale nie, widzimy, jak po chwili chwytają się za ręce i zmierzają w stronę masywu kamienicy, w której znajduje się mała kafejka. Schodzą do piwnicy, pozdrawiają barmana stojącego przy barze i wycierającego szklanki. Jak zwykle zasiadają przy swoim ulubionym stoliku w cieniu regału z książkami, rozpoczynając długą rozmowę przy kubku gorącej czekolady.

*Każdy barman musi siedzieć/stać za ladą, wycierając szklanki.** Wyobraźcie sobie film, w którym barman nie wyciera szklanek? Jest to kwintesencja bycia barmanem. Koniecznie brudną ścierką.
** Ewentualnie przyglądać się, jak klientela roznosi w proch cały dorobek jego życia. Ze stoickim spokojem. Najczęściej wycierając wtedy szklanki.

2 komentarze:

  1. cześć jestem kolegą twojej mamy, która mi podesłała twoje opowiadanie. Przeczytałem i jest w porządku. Potencjał jest nawet na opowieść filmową. Jedną tylko sugestie mam abyś może wyłączyła trzeci człon opowiadania o tej chemii (której chyba sama nie cierpisz:) tylko ogólnie starała się opisać o niechęci do szkoły twojego bohatera, ponieważ ten konkretny przedmiot i tak nie ma znaczenia dla reszty opowiadania, a po dwóch zdaniach się kończy. Tak mi się wydaje. pozdr. M.Z.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bry, bryyy~ oh God, moja szanowna pani rodzicielka mnie promuje ._. Znaczy, co do tej chemii, to jest ona jednym z moich bardziej lubianych przedmiotów xD a wykorzystałam ją tylko jako przykładową lekcję, żeby pokazać stosunek klasy do bohatera w czasie zajęć, i jednocześnie jeden z powodów, dlaczego szkoły nie lubi ^^

      Usuń