poniedziałek, 3 marca 2014

Oto POWÓD, czyli przyczyna blogowania

Ach, tak na marginesie podkreślam: jest to tekst wypracowania (opowiadanie z wątkiem miłosnym) pisanego w noc przed oddaniem go do łapek nauczyciela. Jest krótki, niedopracowany, cóż, surowy. Życzę wytrwałości~


Śnieg sypie gęsto, zlepia się w locie, bezlitośnie padając na przechodniów. W oknach domów odbijają się wszechobecne światełka, sygnalizujące zbliżanie się świąt. Wytężmy wzrok- ciemny, skulony kształt przemierzający z pośpiechem ulice. W świetle ulicznych lamp postać przypomina niewielki cień, poruszając się w zawierusze. Przystaje, jakby się nad czymś wahała, po czym wślizguje się do ciemnego gmachu w głębi ulicy. Z poprzecieranej tabliczki przybitej obok porysowanych, dębowych drzwi możemy dowiedzieć się, że w budynku znajduje się liceum publiczne.

Jeden post na milion lat

Wykazywanie się wenem twórczym jest stosunkowo złym pomysłem przy następującym stanie rzeczy: noc, koniec wolnego, noc, dorzućmy jeszcze masę roboty następnego ranka, czy wspominałam o nocy? Zaczyna robić się uroczo. Zatkany nos, bolący brzuch (mmm ptasie mleczko, tylko po jaką cholerę CAŁE opakowanie?), oraz głowę (tak, boląca, ale dunno why) resztki myślenia znalazły gdzieś pośród stert raportów od mózgu. Wen przychodzi w najbardziej nieoczekiwanych chwilach, ale dyskutować nie ma komu. Objawia się on jednak przeważnie wyłącznie szczerymi chęciami, niekoniecznie pomysłem. Błąd, pomysł jest (przecież można wreszcie coś napisać, yay!), gorzej z tematem, myślą przewodnią, wątkiem głównym. Najprawdopodobniej zostanie zapisany pierwszy jako tako sensowny pomysł,  niekoniecznie pociągnięty zostanie dalej. Albo i zostanie, za jakieś milion lat.
Nigdy nie wiem, od czego zacząć, och, jakież to smutne.